Michał Bielewicz
Bezgotówkowe kliknięcie innowacji
Zaktualizowano: 8 sty 2019
Czy mogę żyć w Chinach bez gotówki? Mogę. Spokojnie oddam portfel (bez kart) nawet na miesiąc i gotówka nie będzie mi do niczego potrzebna. Z małym wyjątkiem, o którym na końcu.
Stawiam tezę, że niemal każdy, kto bywa na targach bywa przytłoczony i jednocześnie znieczulony na górnolotne słowa marketingu marek i firm. Okazuje się bowiem, że wszyscy są innowacyjni i mają produkty najwyższej jakości. Nie ma się w sumie czemu dziwić z oczywistych powodów - nikt nie jest na tyle "odważny" by ogłosić, że nie jest innowacyjny, choć większość tak na prawdę nie jest.
Innowacyjne produkty i usługi zdarzają się rzadko i trwale zapisują się na kartach historii. Mam na myśli produkty innowacyjne w rozumieniu tego słowa wg. encyklopedii Britannica, która innowację w produkcie wiąże z kreacją i nowym sposobem obcowania z produktem. Połączenie dwóch zjawisk daje produkt przełomowy, który zmienia nasze życie.
Innowacyjne zatem nie jest dodanie syropu z mango do soku truskawkowego i wlanie go do litrowego kartonu Tetra Pack. To co najwyżej nowość.
Innowacyjne na pewno było pojawienie się maszyny parowej, drukarskiej, telewizji, internetu czy iPoda. Przełomowe na pewno będzie też uruchomienie Hyperloop'a oraz turystyka kosmiczna.
Z całą pewnością największe koncerny pracują już nad kolejnymi "one more thing". Czy wśród nich są też chińskie korporacje? Stawiam tezę, że są. Dowodem nie wprost niech będą dwa rozwiązania - WeChat i chińskie mobilne płatności. Obie dobrowolnie używane przez setki milionów ludzi. I przez Chińczyków i przez mieszkających w Państwie Środka i obcokrajowców, .
Za Wielkim Murem w niebywale ekspresowym tempie pojawiły się i upowszechniły się płatności mobilne. Zrobiono to do tego stopnia szybko i skutecznie, że życie w Chinach dla mnie stało się w zasadzie bezgotówkowe. Pionierem była firma Alibaba wprowadzając Alipay (支付宝) i Tencent uruchomiając podobną usługę WeChat Payment (微信支付). Jednym kliknięciem mogę zapłącić za chleb lub kawę. Co więcej - sprzedawca do akceptacji płatności nie potrzebuje nawet terminala. Wystarczy mu telefon lub nawet kartka papieru wielkości paczki papierosów z nadrukowanym QR kodem.

W takim przypadku płatność odbywa się niezwykle sprawnie. Telefonem skanuje QR kod i natychmiast jestem przenoszony do wirtualnego portfela. Potwierdzam tylko umówiona kwotę i biorę swoje zakupy. Żadnego szukania portfela, karty czy drobnych. Żadnej reszty. Wszystko trwa kilkanaście sekund.
Zapłacić telefonem można niemal wszędzie. W dużym sieciowym sklepie, w przychodni, restauracji - to domyślnie oczywiste miejsca. Mniej oczywiste to taksówka, fryzjer czy mały salon masażu. To najczęściej małe rodzinne biznesy a mimo to można zapłacić i tam. Tą formę płatności zaakceptowali także mikro przesiębiorcy, nawet ci, który nie mają zarejestrowanej działalności gospodarczej. Mogę sobie tak kupić ugotowane w herbacie jajko w śródmieściu, rurkę z papki kukurydzianej (a'la flipsy kukurydziane), kilka truskawek u sprzedawcy, który stoi na rogu ulicy. W taki sposób płatność przyjmuje sprzedawca "mojego" warzywniaka, który wygląda jak wybielona piwnica. W Polsce mogłaby służyć co najwyżej jako magazyn ziemniaków.
Zastanawiające jest jak szybko wygoda bezgotówkowego płacenia i przyjmowania płatności, czyli możliwość zaprzestania noszenia portfeli czy zliczania utargu spowodowała masowy odwrót od gotówki i kart płatniczych. To stało się w ciagu ostatnich dwóch lat. 0t taka typowa rewolucja w Chinach; niesamowicie szybka.
W tym miejscu muszę się przyznać do pewnej słabości. Szybkość płacenia telefonem spowodowała, że kolejki w sklepach bardzo szybko się "posuwają", do momentu aż ktoś nagle, niespodziewanie i ku irytacji kolejkowiczów wyciągnie kartę płatniczą.... A jak zacznie szukać drobnych, to już jest prawdziwy kolejkowy dramat... Nasze tempo życia jest zdecydowanie zbyt szybkie i mamy na to najlepszy dowód.
Chiński rząd może zacierać ręce, bo jak nigdy i jak żaden na świecie, kontroluje niewyobrażalnie wielkie przepływy gotówki sporej części społeczeństwa. Bankowozy nie muszą już wozić tryliardów juanów utargu, liczarki bankowe też mają mniej pracy. Lokalizacja najbliższego bankomatu powoli zaciera się w pamięci.
Nachodzą mnie refleksje czy aby na pewno chcę, żeby wielka baza danych napełniana była danymi o tym za co, ile, gdzie i kiedy zapłaciłem telefonem. Wygoda jest jednak silniejsza niż refleksje, pewnie dlatego, że w Chinach i tak już śledzą mnie już miliony kamer. Z lektury książek wynika też, że i czujne oko sygnalisty :-). Dochodzę jednak do wniosku, że płacenie w metrze skanując QR kod, to dla mnie już za dużo. Zapewne na tą chwilę. Nie chcę by system jeszcze wiedział gdzie właśnie jadę.
Bezgotówkowa rzeczywistość ma też swoje wady. Na przykład wyjście na obfite zakupu do hipermarketu bez jedno-juanowej monety w kieszeni. Refleksja przyszła gdy musiałem odpiąć koszyk na zakupy w Carrefour.... Na szczęście dzięki uprzejmości pewnej pani, która wymieniła jednego rzeczywistego juana na mobile-juana, wróciłem do domu z zakupami ;-)

Zachęcam do śledzenia mojego bloga. Opracowuję dane, które pokażą mobilne płatności na liczbach. Zapewniam - robią piorunujące wrażenie.