top of page
  • Zdjęcie autoraMichał Bielewicz

Uważaj na swoją markę w Chinach. Ktoś ją może przejąć.

Zaktualizowano: 27 mar 2023

Planując biznes w Chinach konieczne jest zapewnienie ochrony prawnej znakowi towarowemu na długi czas przez rozpoczęciem handlu. A już na pewno zanim firma poinformuje publicznie o planach sprzedaży za Wielki Mur. Inaczej bowiem osoba niepowołana, korzystając z zasady chińskiego prawa „Kto pierwszy, ten lepszy”, w jego majestacie może zarejestrować Twoją markę w China Trademark Office (CTO). Będzie to równoznaczne z utratą do niej praw na terytorium Państwa Środka. Czasu jest coraz mniej bo rejestry CTO w 2017 roku przeżyły bombardowanie niemal sześcioma milionami nowych wniosków z całego świata. I nie dotyczy to tylko firm sprzedających do Chin. Także tych kupujących w Chinach pod ich własną marką.



Handlowanie z Europą jest proste. Mamy wspólny rynek, wspólne standardy, podobne systemy prawne. Upraszczając – wystarczy pozyskać klienta, przekonać go do produktu i wystawić dwa, może trzy dokumenty. Często domyślnie przyjmujemy, że w innych krajach poza wspólnotą europejską jest podobnie, co usypia czujność przedsiębiorców i krzewi rutynę w działaniu. A tymczasem komplikacja handlu jest wprost proporcjonalna do złożoności alfabetu, jakim posługuje się dany rynek.


(Z)rozumienie słowiańskiej duszy ułatwiło nam zdobycie dużego rynku - Rosji. Daliśmy radę; szereg polskich firm zbudowało solidny biznes u braci Moskali. W międzyczasie kryzys roku 2000 nauczył nas boleśnie istnienia cykli koniunkturalnych; ale też daliśmy radę. Pokłosie upadku Lehman Brothers przeszliśmy jako zielona wyspa. Nawet ostatnie sankcje rosyjskie szybko skompensowaliśmy sprzedając w innych kierunkach. Dziś eksport ciągnie gospodarkę jak naoliwiona maszyna. A Chiny? Chiny dopiero się na dobre pojawiają w percepcji po tym jak w 2013 roku w polskiej prasie intensywnie promowano ten kierunek biznesu (IMHO o całe 10-15 lat za późno).


Obserwowałem wielokrotnie pierwsze dni polskich przedsiębiorców w Chinach – jak podekscytowani tłumem zwiedzających na targach oczyma wyobraźni widzieli znikające za bramą swojej fabryki kontenery z napisem „Cargo for my Chinese client”... Ale to nie tak szybko; niestety.

Handlowanie z Chinami jest bardzo skomplikowane a automatyzm działania może gubić i niestety często doprowadza do kosztownych błędów. Dla przykładu - czy przed wyjazdem na targi do Chin ktokolwiek zadaje sobie pytanie „Czy moja marka jest tam bezpieczna; czy jest chroniona? Czy mogę ją bez obaw pokazać na targach? Czy gdy rozmawiam z potencjalnymi klientam na stoisku i, ktoś właśnie nie zgłasza na siebie mojej marki do ochrony?”

Chyba nie ma łatwiejszego sposobu na zaprzepaszczenie szans biznesowych z Chinami niż niezapewnienie ochrony własnego znakowi towarowemu. Lub inaczej - przedsiębiorco, menadżerze – jeżeli planujesz biznes z Chinami zapewnij tam ochronę prawną swojej marce. Zabezpiecz to co jest najcenniejsze w Twojej organizacji i zarejestruj ją w lokalnym urzędzie patentowym. Trzeba się spieszyć, bowiem każdy może zarejestrować dowolną markę, nawet nieswoją. Wystarczy, że zrobi to jako pierwszy i stanie się jej pełnoprawnym właścicielem w Chinach.


Znam wiele przypadków marek, które zostały zgłoszone do ochrony przez osoby niepowołane – chińskiego dystrybutora, który odwiedził stoisko targowe czy też osobę prywatną – Polaka czy Chińczyka – to w zasadzie nie ma znaczenia. Wszyscy zrobili to najpewniej w nadziei na sowity zysk, bo przecież nie z potrzeby ducha. Doświadczenie „utraty” marki dotyczy też najsilniejszych marek. Również tych reklamujących się w prime time. Odzyskanie jej nie zawsze jest możliwe. Proces jest czasochłonny i kosztowny.


Przedsiębiorca, którego marka została zarejestrowana w złej wierze przez osobę nieuprawnioną, ma wielki problem. Z formalnego punktu widzenia jego towar oznaczony w Polsce jego marką, po przekroczeniu granicy chińskiej nabywa wady prawnej. Wady, czyli naruszenia praw osoby trzeciej w obszarze praw do znaku towarowego. Mówiąc prościej, prawny właściciel marki A (nie mylić z prawowitym), może rościć sobie prawo do odszkodowania od importera danego produktu danej marki. Najpewniej też złoży producentowi propozycję odkupu praw do marki na ternie Chin, grożąc jednocześnie pozwem o odszkodowanie oraz zgłoszeniem sprawy na policję w Chinach w przypadku „niepowodzenia w negocjacjach” co skutkować może aresztowaniem towaru na granicy lub w magazynach.



Ponownie dochodzimy do sytuacji, w której producent, który nie zabezpieczył swoich praw do marki jest szachowany przez nieprawego, ale formalnego jej „właściciela”. Ten może oczekiwać już nie tylko odstępnego za markę, ale też praw do wyłącznej dystrybucji w Chinach. Chyba łatwo sobie wyobrazić powstałą nierównowagę sił negocjacyjnych.


Powszechnie wiadomo, że w Chinach produkowane były i są ogromne ilości podróbek. Ten intratny, prowadzony przez lata interes, stworzył sytuację kiedy to sami Chińczycy poszukują wiarygodnych kanałów sprzedaży danego niepodrabianego produktu. Kupując czekoladę czy torebkę znanej marki chcą mieć pewność, że kupują w autoryzowanym przez producenta źródle. Ale realnie chiński Kowalski nie ma możliwości samodzielnego sprawdzenia.


Z tego powodu kilka lat temu największe platformy handlu internetowego zaczęły wymagać przedłożenia certyfikatów dokumentujących rejestrację praw do marki w Chinach. W ten sposób producenci, którzy zarejestrowali swoje znaki towarowe w Chinach dostali do ręki potężne narzędzie pozwalające kształtować dystrybucję – certyfikat rejestracji marki, bez którego największe platformy nie przyjmą towaru pod daną marką do handlu na ich stronie. Posiadanie praw do marki pozwala ponadto pozywać osoby posługujące się podróbkami produktów oraz nieuprawnionych importerów.

Jak aktywność polskich firm wygląda w praktyce? Niestety mizernie.

W Chinach w 2016 roku zgłoszono 3,7 mln wniosków o ochronę znaków towarowych, z czego 95,38% (3,5 mln) są to zgłoszenia chińskich firm. Polskie przedsiębiorstwa złożyły tylko 881 aplikacji, czyli 0,02% całości. Czyli mówiąc wprost „zero całych”.

Zestawmy to z krajami UE znajdującymi się na liście 25 najaktywniejszych w tym zakresie. Odpowiadają one za 50296 podań (1,36% całości). Niemcy złożyli 18 razy (!!!) więcej podań niż Polacy, Brytyjczycy 13 razy więcej a Francuzi dziesięciokrotnie.


Szanse, że znaki towarowe będą mogły być zarejestrowane w chińskim urzędzie ds. znaków towarowych bardzo szybko maleją. Istnieje przecież skończona liczba kombinacji układu liter alfabetu dających znak słowny. Tak więc prawdopodobieństwo, że ktoś właśnie zgłasza Twój znak towarowy rośnie z dnia na dzień.


W komunikacie chińskiej agencji informacyjnej Xinhua z 20 stycznia br. czytamy, że w 2017 roku do China Trademark Office zgłoszono 5,7 miliona podań o ochronę znaków towarowych. Daje to wzrost o 55,7% rok do roku. W rejestrach CTO ochrona jest już przydzielona 14,9 milionom marek. Jeżeli ten trend się utrzyma, za rok może dwa, większość dwu, trzy sylabowych marek nie będzie już możliwa do rejestracji w najpopularniejszych kategoriach. Stanie się tak, jak stało się z domenami .com. Dziś zarejestrowanie sensownej dwusylabowej domeny .com jest niemal niemożliwe.


Czas się spieszyć !


Więcej o rejestracji marki można znaleźć na stronie partnera blogu.



Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page